sobota, 30 maja 2020

Lekcja nr 21 w systemie zdalnym (1 VI 2020) - klasa IIId

Temat: Losy Ceazarego Baryki na tle historii. Lekcja utrwalająca wiadomości o głównym bohaterze "Przedwiośnia"

Cele lekcji:

  • Podsumowanie wiedzy o głównym bohaterze "Przedwiośnia"


W związku z tym, iż cały dzień jestem na konsultacjach z języka polskiego w szkole nie spotykamy się dziś na e-lekcji na platformie. W ramach zajęć proszę o lekturę prezentacji, która pozwoli Wam utrwalić wiedzę o głównym bohaterze powieści.
Prezentacja zawiera ważne fragmenty, których zrozumienie sprawdzają interaktywne ćwiczenia.
Do prezentacji przejdziecie, klikając w jej tytuł poniżej:

Lekcja nr 14 i nr 15 w systemie zdalnym (1-2 VI 2020) - klasa IIwa

Temat: Gajowszczyzna, czyli jeden z pomysłów na przyszły kształt Polski.


Cele lekcji:

  • analiza wybranych fragmentów powieści
  • problem odbudowy Polski (przyszłych losów kraju)
  • przedstawienie jednej z koncepcji na odbudowę państwa polskiego (gajowszczyzna)



Na ostatniej lekcji analizowaliśmy fragmenty powieści, wyrażające marzenie o Polsce idealnej z wykorzystaniem mitu szklanych domów. Na dzisiejszej lekcji przejdziemy do realnego programu  Gajowca. W ten sposób zderzymy ze sobą marzenie z rzeczywistością.

Wykonaj następujące zadania:

  1. Przeczytaj uważnie załączony fragment powieści.
  2. Odpowiedz w zeszycie na następujące pytania:
  • Jakich reform chce dokonać Gajowiec - przedstawiciel polskiego rządu?
  • Jakie słabości władzy dostrzega Cezary?


Trzeba jednak było iść na robotę, do Gajowca. Cezary miał nadzieję, że „starego” nie zastanie o tej porze w domu, więc można będzie spokojnie pracować, można będzie doprowadzić do ładu imaginację sflaczałą. Jak na złość, Gajowiec sterczał w domu. Ujrzawszy go Baryka, zamiast pożądanego uspokojenia sflaczałej imaginacji, poczuł najpiekielniejszą zaciekłość. Ledwie się przywitał, rzekł z diabelską uciechą:
1570
— Wracam z zebrania komunistów.
1571
— Powinszować znajomości!
1572
— A gdzież mam chodzić?
1573
— Jak to — gdzie masz chodzić? Masz się uczyć medycyny.
1574
— Ja teraz od komunistów pobieram lekcje wiedzy o Polsce.
1575
— Uczył Piotr Marcina.
1576
— Nie! — zawołał Cezary — Nie! Gdyby nie oni, byłbym ciemny jak tabaka w rogu. Pan także nie wiesz całej prawdy.
1577
— Od was się jej dowiem!
1578
— Tak! Moja matka umarła nie z biedy i nie z bicia, i nie z samych chorób, lecz z tęsknoty za Polską. Mój ojciec… Mój ojciec i moja matka! A wy, wielkorządcy, coście zrobili z tego utęsknienia umierających? Katownię! Biją! Biją na śmierć w więzieniach! Katują! Policjant uzbrojony w narzędzie tortur — to jedyna ostoja Polski!
1579
— Bluźnisz, młodzieńcze!
1580
— Nie bluźnię. Mówię prawdę. Jeślibym zaczął „bluźnić”, to już do pana nie wrócę. Jeszcze raz wróciłem.
1581
— Jeszcze raz?
1582
— Jeszcze raz! Pytam się, czemu nie dajecie ziemi ludziom bez ziemi?
1583
— Nie mamy pieniędzy na wykup.
1584
— Wykup! Nie stać was na złamanie magnaterii, która już raz pchnęła Polskę w niewolę. Nie ma w was duszy Ludwika XI[448], żeby złamać szlachecką przemoc i przemienić ten kraj w gminę ludzi pracowitych. Czemu gnębicie w imię Polski nie-Polaków? Czemu tu tyle nędzy? Czemu każdy załamek muru utkany jest żebrakami? Czemu tu dzieci zmiatają z ulic mokry pył węglowy, żeby się wśród tej okrutnej zimy troszeczkę ogrzać?
1585
— Czekaj! Zaraz! Za dużo na raz pytań! Po kolei!
1586
— Na wszystko pan znajdzie wytłumaczenie! Wiem! Ale ja nie chcę, nie chcę pańskich tłumaczeń. Ja chcę zaprzeczeń w czynie!
1587
— Dajemy co dzień, z wolna, w trudzie, mało — ale dajemy.
1588
Czyn, Odwaga— Ja teraz stawiam pytania! I pytam się: na co wy czekacie? Dał wam los w ręce ojczyznę wolną, państwo wolne, królestwo Jagiellonów! Dał wam ludy obce, ubogie, proste, ażebyście je na sercu tej Mocarki, tej Pani, tej Matki ogrzali i do serca jej przytulili. Stolicę wolności dał wam w tym mieście! Czekacie! Czekacie! Czekacie, aż wam jarzmo znowu nałożą.
1589
— Nie nałożą! Zginiemy, zanim jarzmo nam nałożą! Niedoczekanie ich, żebyśmy na to patrzyli!
1590
— Nie wierzę! Wyrajcujecie przyczynę swojej nowej niewoli. Podacie przyczyny wszystkiego i uwidocznicie skutki. Ginąć będzie za was, mądralów, jak zawsze — młodzież. Ja przecie wiem, co mówię, bom również za piecem nie siedział, gdy młodzi szli ginąć. To wy pobijecie znowu tę młodzież — swoją mądrością, bo jedyną waszą mądrością jest policjant, no — i żołnierz.
1591
— Tak, żołnierz! A ty co jeszcze masz na obronę?
1592
— Ja mam jeszcze na obronę — reformy! Reformy, które by przewyższyły bolszewickie i niemieckie, które by ludy okrainne odwróciły twarzą ku Polsce, a nie ku Rosji. Ale wy jesteście mali ludzie — i tchórze!
1593
— To jest tylko zniewaga. W tym nie ma ani krzty prawdy.
1594
Chłop, Rewolucja, Szlachcic— Boicie się wielkiego czynu, wielkiej reformy agrarnej, nieznanej przemiany starego więzienia. Musicie iść w ogonie „Europy”. Nigdzie tego nie było, więc jakżeby mogło być u nas? Macież wy odwagę Lenina, żeby wszcząć dzieło nieznane, zburzyć stare i wszcząć nowe? Umiecie tylko wymyślać, szkalować, plotkować. Macież wy w sobie zawzięte męstwo tamtych ludzi — virtus[449] niezłomną, która może być omylną jako rachuba, lecz jest niewątpliwie wielką próbą naprawy ludzkości? Nikt nie myśli o tym, żebyście się stać mieli wyznawcami, naśladowcami, wykonawcami tamtych pomysłów, żebyście byli bolszewikami, lecz czy posiadacie ich męstwo?
1595
— „Pewnym męstwem ja się nigdy nie pochlubię[450], ja przed bliźnich drżę męczeństwem, w otchłań spychać ja nie lubię”…
1596
— To są stare, magnackie, romantyczne teksty, którymi się w potrzebie zamazuje stawiane dzisiejsze zarzuty. Pan, jakoby, wyzbył się już romantyzmu, a jednak, gdy chodzi o odparcie zarzutu, używa pan tekstu romantycznego, zupełnie jak kapłan naginający wersety Pisma do potrzeby obronienia danej tezy. Autor tego tekstu „spychał w otchłań” i nie „drżał przed męczeństwem bliźnich” — tylko co dzień niewidocznie, niedostrzegalnie, naturalnie, zagryzał na śmierć swych pańszczyźnianych niewolników[451], ale drżał przed „męczeństwem bliźnich”, to znaczy szlachty. Nie o męczeństwo chodzi, lecz o męstwo, o męstwo postawienia nowej idei. Jaką wy macie ideę Polski w tym świecie nowoczesnym, tak nadzwyczajnie nowym? Jaką?
1597
— Prosiłem cię, żebyś ze mną pracował. Te stosy papierów zawierają nową ideę Polski.
1598
— To są stosy papierów i nic więcej. Lud zgłodniały po wsiach, lud spracowany po fabrykach, lud bezdomny po przedmieściach. Jak zamierzacie ulepszyć życie Żydów stłoczonych w gettach? Nic nie wiecie. Nie macie żadnej idei.
1599
— Nie o to nam też idzie, jaką ideę marzyciel wydłubie ze swego mózgu, pasującą do życia jak pięść do nosa, lecz o mądre urządzenie istotnego życia na zasadach najmądrzejszego współżycia.Ojczyzna, Państwo, Patriota, Polak
1600
— Nie! Polsce trzeba na gwałt wielkiej idei! Niech to będzie reforma rolna, stworzenie nowych przemysłów, jakikolwiek czyn wielki, którym ludzie mogliby oddychać jak powietrzem. Tu jest zaduch. Byt tego wielkiego państwa, tej złotej ojczyzny, tego świętego słowa, za które umierali męczennicy, byt Polski — za ideę! Waszą ideą jest stare hasło niedołęgów, którzy Polskę przełajdaczyli: „jakoś to będzie”!
1601
— Zbyt wielu mamy wrogów dookoła i na szerokim świecie, wewnątrz i na zewnątrz, ażebyśmy dziś i na długie lata mogli wypracować i ustawić na naszych drogach ideę. Gdy mnie kto w nocy napadnie, to moją wtedy ideą jest — obronić się! Gdy mi wciąż grozi, że mnie z domu mojego wygoni i na niewolnika mię weźmie, to oczywiście muszę przygotować sobie coś do obrony. Ojczyzna, PolakObronić się przed straszną koalicją wrogów — otóż pierwsza idea. Nie dać świętej Polski, nie dać Lwowa, nie dać Poznania, nie dać brzegu morskiego, nie dać Wilna — Moskalom, Niemcom, Litwinom, nikomu, kto po ziemie nasze ręce wyciąga. RosjaJeszcze ziemie nie odkupione jęczą pod wrogiem. Nie dać ludów pokrewnych na zmoskwicenie…
1602
— Zasiec je na śmierć, a nie dać!
1603
— Jeżeli u nas zasiekają, jak ty mówisz, na śmierć, to za zmoskwicenie się, za zaprzedanie się Moskwie, za służbę Moskwie przeciw Polsce. Jest to krwawa i podła metoda naszych wrogów, którą stosujemy z musu.
1604
— Z musu… O obłudo! O krzywoprzysięstwo!
1605
— Ty przecie znasz Moskwę. Ja cię zapytam, czy tam tak jak u nas karzą takich, co zdradzają, co się buntują przeciwko obowiązującemu prawu? Jeden ci fakt wymienię: wzięty na zakładnika — dobre prawo! — Witold Jarkowski, genialny wynalazca, świetny teoretyk awiatyki, profesor, najcudniejsza dusza człowiecza, ozdoba rodu ludzkiego, jako dziesiąty w szeregu, stawiony pod ścianą bez żadnej winy, podle kulami zabity…
1606
Ojczyzna, Polak— U nas nie powinno być niżej, nie tak samo, lecz wyżej!
1607
— U nas będzie wyżej. W granicach tej Polski, które los dał naszemu pokoleniu, stworzone będą stany zjednoczone, wolne i równe. Wypracujemy wszystko. Zbudujemy dom wspólny. Ale musimy zacząć od przyciesi, a przede wszystkim musimy mieć za co budować. Bez pieniędzy budować nie można.
1608
— Wiem — „złoty”…
1609
— Właśnie. Z ust mi wyjąłeś. Nie możemy oddać w niewolę czyjąkolwiek naszych rodaków na Rusi. To zazębienie ludów ruskich, polskich, litewskich musi żyć w Rzeczypospolitej Polskiej. Gdy zbudujemy nasz dom, damy „bratu Rusinowi pokłon, braterstwo i równe we wszystkim prawo”[452], damy „każdej rodzinie rolę domową pod opieką gminy”. Wszystko będzie! Wynagrodzimy krzywdy, zapogodzimy się, podźwigniemy się…

czwartek, 28 maja 2020

Lekcja nr 20-21 w systemie zdalnym (29 V 2020) - klasa Ib i Id

Temat: Etyka wypowiedzi. Agresja i przemoc w języku.


Cele lekcji:

  • etyka wypowiedzi
  • etykieta językowa
  • agresja językowa
  • analiza fragmentów Romea i Julii pod kątem językowym (język miłości i agresji)
Na lekcji będziemy omawiać fragmenty dramatu Romeo i Julia, z którymi już zapoznaliście się wstępnie na poprzedniej lekcji (strony: 127-129 oraz 132-134).

Proszę o przygotowanie podręczników.

środa, 27 maja 2020

Lekcja nr 22 w systemie zdalnym (28 V 2020) - klasa IIa

Temat: Dlaczego Prus nadał swoje powieści taki tytuł? Interpretacja tytułu "Lalki"

Cele lekcji:
  • interpretacja tytułu "Lalki"

Na dzisiejszej lekcji spróbujemy odpowiedzieć na pytanie postawione w temacie lekcji, korzystając z PREZENTACJI.

Zapraszam na e-lekcję zgodnie z planem lekcji.

Lekcja nr 19-20 w systemie zdalnym (28 V 2020) - klasa IIId

Temat: "Krew płynęła [...] jako rzeka wieloramienna.." Rewolucja i jej skutki w "Przedwiośniu".

Cele lekcji:
  • obraz rewolucji w Baku
  • motyw przyszłych losów Polski - rewolucja jako ostrzeżenie
Zapraszam na e-lekcję o godz. 12:40. Będziemy pracować na wybranych fragmentach powieści oraz filmu.

Lekcja nr 26 w systemie zdalnym (28 V 2020) - klasa IaG

Temat: Polski mit sarmaty. "Pamiętniki" Jana Chryzostoma Paska


Cele lekcji:

  • definicja pojęć na przykładzie tekstu: sarmatyzm, pamiętnik, makaronizm
  • charakterystyka wad i zalet sarmatyzmu

Zgodnie z zapowiedzią na wczorajszej e-lekcji proszę o wykonanie następujących zadań:


1. Przeczytaj fragmenty "Pamiętników" Paska oraz informacje o utworze (str. 114-115)
2. Lekturę możesz uzupełnić, sięgając do innych fragmentów utowu oraz fachowego opracowania.
3. Na podstawie fragmentów wskaż:

  • zalety polskiego sarmatyzmu (podaj przykład z tekstu)
  • wady polskiego sarmatyzmu (podaj przykład  z tekstu)
4. Znajdź w utworze trzy makaronizmy. Co ich obecność mówi nam o autorze, narratorze? 

Odpowiedzi zapisz w zeszycie i przygotuj do odczytania na kolejną lekcję.




Lekcja nr 11-12 w systemie zdalnym ( 28 V 2020 ) - klasa IIw

Temat: Marzenie o Polsce idealnej. Mit szklanych domów w "Przedwiośniu"


Cele lekcji:
  • indywidualna analiza i interpretacja fragmentów "Przedwiośnia"
  • znaczenie mitu szklanych domów w powieści

Na dzisiejszej lekcji przeanalizujemy fragmenty powieści, które sprawiły, że główny bohater - Cezary Baryka, znający ojczyznę rodziców jedynie z ich sentymentalnych opowieści, postanowił kontynuować podróż do Polski. Scharakteryzujmy Polskę idealną, o jakiej marzyli Polacy po odzyskaniu niepodległości.

W tym celu wykonaj zadania:

  • Przeczytaj uważnie fragmenty powieści.
  • Odpowiedz na poniższe pytania:
  1. Czy Cezary chciał jechać do Polski?
  2. Scharakteryzuj "szklaną wieś" Wskaż jej wszystkie innowacje i zalety.
  3. Czy takie "szklane wsie" istniały naprawdę? Dlaczego ojciec opowiedział synowi tę historię?
  4. Co symbolizuje mit szklanych domów?

Osoby, które chcą zawalczyć o lepszą ocenę niż ta, którą zaproponowałam w dzienniku proszę o odesłanie odpowiedzi na adres: polski.garwolin@onet.pl do końca piątku 29 maja. Pozostali wykonują zadania w zeszytach przedmiotowych.


Fragmenty "Przedwiośnia" (źródło: Wolne Lektury)

Polszczyzna Cezarego była nieco zawiana rosyjskim nalotem, lecz mimo to dobra i gładka. Mówił tym językiem chętnie, żeby ojcu sprawić przyjemność. Niejednokrotnie w ciągu długich rozmów Cezary zapytywał ojca, co z nimi będzie potem.
169
Rozumiał, że jadą teraz do walizki, ale potem? Rozumiał, że zobaczą rewolucję w jej samym sednie, u źródła, w gnieździe władzy — ale co potem? — Co będzie z nami? Dokąd się udamy?
170
— Do Polski — odpowiadał Seweryn.
171
— Po co?
172
Stary długo odkładał odpowiedź, obiecując dać ją później.
173
Wreszcie na jednym z postojów, ciągnących się tak długo, iż tracili nadzieję, czy kiedy odjazd nastąpi, leżąc przytuleni do siebie dla ciepła, jakby byli jednym ciałem, ojciec Baryka zaczął dawać odpowiedź, dlaczego mają do Polski podążać. W wagonie było powietrze tak zepsute i ciężkie, iż Seweryn był niby owa wieszczka grecka[120], której trójnóg znajdował się nad szczeliną wydzielającą gazy odurzające. Mówił z przymkniętymi oczyma w odurzeniu od trującego zaduchu wędrowców przemierzających równiny Rosji niezmierzonej.
174
Idealista, Marzenie, Obywatel, Patriota, Społecznik, Wizja— Dlatego do Polski — mówił — że tam się zaczęła nowa cywilizacja.
175
— Jakaż to?
176
— A no posłuchaj, jaka…
177
— Słucham.
178
— Narodził się był w Polsce człowiek jeden, a nazywa się tak samo jak my obaj — Baryka — człowiek genialny.
179
— Co znowu! nic mi nigdy o tym nie mówiłeś. Cóż to za jeden? Krewny?
180
— A właśnie że tak. Tak się nazywa — Baryka. PrzemianaJa ci wielu rzeczy o sobie nie mówiłem, bom ja się teraz bardzo zmienił i nie chciałbym cię sobą drażnić. Dawniej byłem zupełnie inny, a teraz jestem zupełnie inny. Innego znałeś ojca w dzieciństwie, a innego widzisz teraz. Taki to los. Za pobytu w kraju, na wojnie i w legionach do gruntu się zmieniłem. Jakby kto moją duszę na nice wywrócił. Ale nie o tym teraz mowa.
181
— Cóż ten Baryka?
182
— Człowiek ten już za pobytu w szkołach zdradzał zdolności niesłychane. Zwłaszcza w dziedzinie matematyki. Ale gdy skończył szkołę średnią, gimnazjum, poszedł na medycynę.
183
— To i mnie tatko zawsze podsuwał medycynę, gdym jeszcze był sztubakiem w trzeciej klasie…
184
— Tak. Pragnąłem, żebyś został lekarzem. Ale nie udało się. Wojna, rozruch rewolucyjny…
185
— „Rozruch rewolucyjny”… — rozjątrzył się Cezary.
186
— No, niech tam będzie, jak chcesz. Nazywajmy to najbardziej głośnymi tytułami. Tamten człowiek ukończył medycynę i zaczął nawet praktykę. A miał ci jakieś niesłychane własne środki lecznicze… Ale o tym potem…
187
— Wszystko trzeba po kolei powiedzieć…
188
— Najprzód, co najważniejsze. Otóż ten Baryka rzucił, wyobraź sobie, medycynę i wszelkie wynalazki swoje w tej dziedzinie. Wyjechał z Warszawy…
189
— A to w tej jakiejś Warszawie… — z rozczarowaniem szepnął młokos.
190
— W Warszawie. Ów Niemiec, PolakBaryka udał się nad Morze Bałtyckie i tam długo chodził po wybrzeżach oglądając piaszczyste góry nadmorskie, diuny[121], zaspy lotne, co najbardziej sypkie i zwiewne.
191
— Po cóż mu to było potrzebne?
192
— Zaraz! Począł skupować od właścicieli prywatnych takie diuny, najbardziej nieużyteczne, nie porośnięte nawet trawą nadmorską, gdzie nawet wrona nie przysiądzie i mewa nie ma z czego gniazda ukręcić. Ludzie pozbywali się tych nieużytków i pustek, uszczęśliwieni, że znalazł się głuptasek, który za nie płaci gotowym pieniądzem — zwłaszcza że to było w czasie, kiedy Niemcy, na skutek pogłosek o przyłączeniu części wybrzeża do Polski, na gwałt wyzbywali się wszelkiej własności w tamtych okolicach. Naszemu doktorowi udało się skupić w jednym miejscu wielki kawał wybrzeża, zasypanego piaskiem litym na kilometry w głąb kraju i na ogromnej przestrzeni. Zapomniałem tylko, jak się to miejsce u licha nazywa…
193
Grzeczność— I cóż dalej?
194
— Miał tam istne łańcuchy tych diun, idące jedne za drugimi, wzdłuż, wszerz i w głąb. A morze wciąż mu jeszcze podrzucało najczystszego piasku na to Barykowe wybrzeże.
195
— Morze zawsze ma przyzwyczajenie wyrzucać piasek na wybrzeże.
196
— Słusznieś to zauważył, choć niezbyt grzecznie.
197
— Nie dostrzegam w tym, com powiedział, nic niegrzecznego.
198
— Skoro to, coś powiedział, nie jest niegrzecznością, więc eo ipso[122] jest grzeczną uwagą. Uczymy się, mój mały, do starości. Ja na przykład dowiaduję się oto w tej chwili, jak wygląda grzeczność młodych rewolucjonistów. Ale wracajmy do tamtego doktora Baryki. Okazało się, że miejscowość, którą on nabył od niemieckiego posiadacza, położona na cyplu wchodzącym w morze, była niegdyś tam, w prapra wiekach, dnem jakiejś przedhistorycznej rzeki, gdyż poza wybrzeżnymi wydmami ciągnął się tam wąski pas torfowisk. Torf tam leżał dziewięciometrowym pokładem. Pod torfem zaś był szczery, czysty, złoty piasek, taki sam jak w diunach przymorskich, tylko oczywiście starszy od tych wydm o kilkadziesiąt czy kilkaset stuleci. Kto go tam wie!…
199
— I cóż ten doktór?
200
— Ten doktór Baryka sprowadził sobie morzem z Ameryki przez Gdańsk jakąś ogromną i cudaczną maszynę, która za jednym zamachem wybiera i odkłada na boki torf dziewięciometrowy w ciągu godziny w takiej ilości, jakiej nie wykopałoby stu ludzi w ciągu tygodnia.
201
— A to dopiero morowa maszyna!
202
— Nie wierzysz? A patrzże, co się nie dzieje. Nasz kuzyn Baryka torf wysuszony w specjalnych suszarniach sprzedał na opał, a w ogromnym torfowisku wybierał wciąż kanał idący w półokrąg, na dziewięć metrów głęboki i kilkanaście szeroki a zawracający wylotem swoim znowu do morza. Utworzył coś w rodzaju ogromnej litery U, brzuścem dolnym zwrócone do lądu a górnymi, szeroko rozstawionymi szczytami łączące się z morzem. Te dwa szczyty połączył z morzem, gdy kanał został obustronnie drzewem ocembrowany.
203
— Ciekawy kanał! I cóż dalej?…
204
— Cały ów kanał leży niżej od poziomu morza, niżej nawet od jego dna przy brzegach, gdzie się od wyrzucanych wciąż piasków poziom dźwignął w górę. Cała ta kombinacja zależała od studium morza w tej jego części. Nasz imiennik przeprowadził pilne badanie morza, gdy tam początkowo defilował po wybrzeżu — a zwłaszcza badanie pewnego silnego prądu przybrzeżnego, który z oceanu poprzez Zund, Kattegat i Skagerrak[123] idzie ku wschodowi. Lewe ramię kanałowej litery U nasz Baryka podstawił niejako pod ów prąd zachodni i wpuścił olbrzymią siłę wodną do wnętrza. Wpuszczał ów prąd zachodni jednym ramieniem kanału, a drugim go wylewał. Olbrzymia siła wodna nagłym pędem przebiegała przez jego kanał. Wzdłuż owego kanału pobudował fabryki, poruszane przez turbiny, ustawione tu i tam na całej długości. Była to po prawdzie jedna wielka fabryka: olbrzymia huta szklana.
205
— Ty byłeś tam, tata?
206
Seweryn Baryka odpowiedział po namyśle:
207
— Oczywiście! Byłem. Szkliłbym ci to tak w żywe oczy, gdybym nie był?
208
— Ale co to ma wspólnego z „nową cywilizacją”?
209
— Jakże! Od tego się ta cywilizacja zaczęła.
210
— Od jednej szklanej huty?
211
— Tak!
212
— Jakaś — mam wrażenie — krucha i łatwo tłukąca się cywilizacja.
213
— Przeciwnie! Najmocniejsza na tym padole z żelaza i betonu.
214
— Szkło się łatwo tłucze.
215
— Nie takie szkło! Baryka — nasz imiennik — produkuje szkło belkowe. Za pomocą olbrzymiej siły, którą ma darmo od prądu zachodniego, zwłaszcza wobec wiatrów zachodnich, które tam trwają niemal stale, otrzymuje niezmierną masę popędu elektrycznego, z którego pomocą topi piasek nadmorski…
216
— To, oczywiście, jego sekret?
217
— Sekret. Z olbrzymiej masy płynnej wyciąga gotowe belki, tafle, kliny, zworniki[124], odlane, a raczej ulane według danego architektonicznego planu. Cały szklany parterowy dom, ze ścianami ściśle dopasowanymi z belek, które się składa na wieniec, a spaja w ciągu godziny, z podłogą, sufitem i dachem z tafel — oddaje nabywcy gotowe. WieśW domach tego typu, wiejskich, czyli, jak się dawniej mówiło, chłopskich, nie ma pieców. Gorąca woda w zimie idzie dokoła ścian, wewnątrz belek, obiegając każdy pokój. Pod sufitem pracują szklane wentylatory normujące pożądane ciepło i wprowadzające do wnętrza zawsze świeże powietrze.
218
— W lecie musi być w takim domeczku niczym w Baku na rynku podczas kanikuły.
219
— Mylisz się, niewierny! Tymi samymi wewnętrznymi rurami idzie w lecie woda zimna obiegająca każdy pokój. Woda ochładza ściany, wskutek czego jest w takim domku podczas największego upału jak w bakińskiej naszej piwnicy, tylko bez jej zgnilizny i odoru. Tąż wodą zmywa się stale szklane podłogi, ściany i sufity, szerząc chłód i czystość. Nawet nie wymaga ci to żadnej pracy specjalnej, gdyż rury odprowadzające zużytą wodę i wszelką nieczystość uchodzą do szklanych kloak, wkopanych opodal w ziemię.
220
— Jakieś gablotki, do licha, nie ludzkie mieszkania.
221
— Istne gablotki. Chłop polski, niezbyt, powiedzmy, przepadający za czystością, jak to jest wszędzie na wsi, przy pracy około krów, koni, kóz i owiec — choćby nie chciał, musi sobie w izbie zaprowadzić, zapuścić — uważasz — czystość, żeby mu snadź w izbie szklanej nie było gorąco. Wciąż mu baba zmywa izbę, ściany, podłogę — a wilgoci ani krzty, bo nie ma co gnić ani pleśnieć, ani śmierdzieć widzialnym czy niewidzialnym brudem, jako że naczynia wszystkie, sprzęty, graty, meble — szklane.
222
— Oszaleć!
223
— Oszaleć, ale z zachwytu. Artysta, DomBo te domy komponują artyści. Wielcy artyści. Dzisiaj są ich tam już setki. I powiem ci, nie są to nudziarze, snoby, żebraki, produkujące bzdury i głupstwa, śmieszne cudactwa i małpiarstwa dla znudzonych sobą i nimi bogaczów[125], lecz ludzie mądrzy, pożyteczni, twórcy świadomi i natchnieni, wypracowujący przedmioty ozdobne, piękne a użyteczne, liczne, wielorakie, genialne, a godne jak najszerszego rozmnożenia — dla pracowników, braci swych, dla ludu. Domy są kolorowe, zależnie od natury okolicy, od natchnienia artysty, ale i od upodobania mieszkańców. Są na tle okolic leśnych domy śnieżnie białe, w równinach — różowe, w pagórach — jasnozielone, z odcieniem fioletu, albo koloru nasturcji. Domy te są najwymyślniej, najfantastyczniej, najbogaciej zdobione, według wskazań artystów i upodobań nabywców, bo belkę ściany i taflę dachu można w stanie jej płynnym zabarwić, jak się żywnie podoba. Co tylko bezgraniczna fantazja kolorysty może począć i ujrzeć w boskiej tajemnicy organu oka, w darze niebios, we wzroku — jaka tylko barwa jawi się w przepychu kwiatów na łące pod koniec czerwca, to wszystko, to wszystko ujęte w natchnieniu, sformułowane przez twórczą świadomość, artystyczną mądrość i akty pracowitej woli, zobaczysz w zewnętrznych i wewnętrznych kompozycjach kolorowych chat nowoczesnych polskich chłopów. Są to istne marzenia futurystyczne[126] ucieleśnione w podatnym i posłusznym szklanym materiale.
224
— I tyś to widział tam? Takie wsie? Tata!
225
— Jakże! Całe okolice, powiaty, województwa! Bo to ci poszło jak morowa zaraza, skoro się ludzie zwiedzieli. Któż by chciał mieszkać w próchniejącym, gnijącym i zjedzonym przez grzyby drewnianym chlewie albo w ciupie szerzącej reumatyzmy, gruźlice i szkarlatyny, w murowanym więzieniu cuchnącym wilgocią i myszami, wśród ścian, w które wrosły wszelakie choroby? Praca, RobotnikSzklane domy kosztują niezmiernie tanio, gdyż przecie przy ich budowie nie ma mularzów[127], cieślów, stolarzy i gonciarzy. Sam materiał jeno, transport na miejsce i dwu, trzech monterów. Sam dom — bez robót ziemnych — buduje się w ciągu trzech, czterech dni. Jest to bowiem tylko składanie części dopasowanych w fabryce. Materiał, nawet z wynagrodzeniem artystów, nie kosztuje nad morzem drożej niż na miejscu drzewo budulcowe. Nie mówię już o cegle, wapnie i płacy robotnika, strajkującego wciąż z racji rosnącej drożyzny.
226
— A w fabryce tego naszego kuzynka już nie strajkują?
227
— Nie. Fabryka jest kooperatywną własnością pracowników, techników i artystów. Sam ów Baryka zakłada wciąż nowe turbiny, buduje huty i idzie dalej. Taka jest wola jego geniuszu.
228
— Dokądże on tak idzie dalej?
229
— Do swoich odległych celów. Teraz wieś polska jeszcze nie jest dobrze zabudowana. Każdy domek szklany jeszcze się w zimie ogrzewa, a w lecie oziębia przy pomocy swego własnego, indywidualnego kotła i własnej kuchni, przypartej do budynku. Już teraz bardzo mała ilość paliwa ogrzewa kocioł, rozprowadza rurami ciepło i tworzy z małego domu wiejskiego pewien rodzaj termosu, który trzyma własne ciepło. Ale to nie jest ideał. Każda wieś powinna mieć wspólną ogrzewalnię i wspólną chłodnię. Do tego jednak potrzebna jest powszechna elektryfikacja kraju. WodaTo samo stosuje się do pompowania wody. Dziś zużytkowuje się domowe studzienki, nieraz zabrudzone i źle urządzone. Jednak wzrost spożycia i użycia w domach wody przegotowanej już dziś wpłynął na zmniejszenie chorób zaraźliwych.
230
— Czy już koniec?
231
— Jeszcze nie, mój synku. RzekaSkoro rzeka Wisła w całej swojej długości i ze wszystkimi dopływami toczyć się poczęła poprzez państwo narodowe polskie, Baryka zużył bieg jej wód tak samo jak słony prąd morski, z zachodu zdążający ku wschodowi. Począł ujmować wielką rzekę w szklane łożysko. W jednej z hut nad morzem wytwarza materiał specjalny. Kolosalne tafle klinowate, wielkiej grubości, ostro zakończone, wpierające się jedna w drugą fugami[128] na moc wieczną i niezwalczoną dla żadnej siły, zmocowane hakami i klinami szklanymi, wsparte o tylne podpory, zapuszcza w piaszczyste lub poszarpane wybrzeża. Ścieśnia rozległą i rozlewną rzekę w dwakroć węższy strumień wodny. Mechanizm tworzenia ściany szklanej jest prosty, prawie pierwotny i niemal ciesielski. Robota wbijania w dno na ogromną głębokość tafli klinowych, u dołu ostrych jak brzytwa a grubiejących aż do bryłowatości fortecznego muru — jest szybka nad wszelkie słowo. Na przestrzeni, która z obu brzegów już ujęta została w śliskie łożysko, zniweczone zostały wylewy i zatory, gdyż szybkość pędzącej tam wody unosi krę, a specjalny mechanizm niszczy jej wszechwładne zamarzanie.
232
— Rzeka ta nie zamarza?
233
— Owszem, zamarza, lecz inżynier Baryka nad jej zamarzaniem i odmarzaniem w łożysku szklanym zupełnie panuje. Wody, ujęte w ciasne łożysko, zimą i latem pracują. Obracają szeregi turbin, a będą wkrótce obracać tysiąc tysięcy. Drzewo, Natura, ZwierzętaNiezmierzona siła elektryczna zastąpiła siłę koni i wołów. W całym dorzeczu już opanowanym pracują pługi i wszelakie narzędzia rolne popędzane elektrycznie. Już dziś na tych obszarach drzewo staje się rzeczą nietykalną, świętą, a szlachetnemu zwierzęciu zwraca się jego godność — Apisa[129] i czarnego rumaka Swarożyca[130].
234
— Godność wołu idącego do szlachtuza w celu przemienienia się na godne bifsztyki.
235
— Niekoniecznie. W nowej cywilizacji niekoniecznie będzie się pożerało mięso starszych naszych braci w Darwinie[131]. Chłopom polskim nie przyjdzie to z trudnością, nie będą oni ponosili żadnego wyrzeczenia się, gdyż dziś prawie wcale mięsa nie jadają. Rzadko kiedy, jedynie bodaj na tak zwane godne święta. Jeżeli się odejmie od nich dzisiejsze zaraźliwe choroby, brud i złe powietrze chlewów mieszkalnych, to będą oni rasą najzdrowszą na ziemi. Przy zmniejszeniu okropnej ich pracy na roli — tym mniej będą potrzebowali jeść mięsa.
236
— Marzenia! Marzenia!
237
— Marzenia, o młody rewolucjonisto? WieśMówmy o nowych wsiach szklanych. Już się one nie palą, a i piorun w nie nie bije. Chaty w niektórych osiedlach połączone już są szklanymi chodnikami. Obszerne gromadzkie szklane obory i gromadzkie chlewy dają możność rozwinięcia nowych przemysłów mlecznych, kooperatywnej hodowli świń. Znika cuchnąca obórka dla każdej chorej na gruźlicę krowiny i znika dwakroć bardziej cuchnący chlewik dla brudnej świnki, mającej na sobie i w sobie miliony zarazków chorobotwórczych. Odpadkami mlecznymi karmią tam świnie i wyhodowują je, a w masarniach wiejskich przerabiają na znakomite szynki i kiełbasy.
238
— Ci sami wegetarianie czy jacyś inni, mięsożerni?
239
— Inni, specjaliści, majstrowie w tej świńskiej idei i idylli.
240
— Można by więc tę nową lechicką cywilizację nazywać nie tyle szklaną, ile świńską.
241
— Dlaczego, synku? Nie jest ona ufundowana jedynie na poczciwych świnkach. Szkło tam gra główną rolę. Reforma rolna[132], którą właśnie tam przedsiębiorą i rozważają, chociażby jak najbiedniej wypadła, nie będzie papierową, teoretyczną, nieziszczalną, lecz rzeczywistą i skuteczną. Rozciągnie ona nowe szklane domy, rozrzuci je po szerokich pustkach, ugorach, polach, lasach dawnych latyfundiów[133]. Trudniej będzie o światło i siłę elektryczną. Ale tego światła i tej siły będzie z miesiąca na miesiąc przybywać w miarę obwałowania szklanym murem rzeki Wisły. Siły i światła będzie taki ogrom, iż ono wszędzie dosięgnie. Zobaczymy wnet narzędzia do orki, siewu, żniwa i omłotu, poruszane przez tę moc błogosławioną.
242
— A no — zobaczymy.
243
— A cóż powiesz o szkołach szklanych! O kościołach zakwitających na wzgórzach, według marzenia i skinienia artystów, w formach tak pięknych, iż wobec nich zagaśnie i zblednie wszystko, co dotąd było.
244
— Jakoś ta cała cywilizacja idzie u ciebie, ojcze, sposobem cokolwiek fajerwerkowym.
245
— Wielkie wynalazki, a raczej niespodziane odkrycia, uchylenie tego, co dotąd było obok nas, lecz było zakryte — stwarzają to, że po ich zastosowaniu i spożytkowaniu wszystko idzie sposobem fajerwerkowym. Któż by pięćdziesiąt lat temu uwierzył, że można konia wyścigowego wsadzić na aeroplan i przewieźć go pod obłokami, a nawet nad obłokami z Paryża do Antwerpii? Tak to owoc fantazji poety Ariosta[134], koń hipogryf[135], lata w rzeczywistości nad obłokami. MiastoToteż stare miasta, te straszne zmory starej cywilizacji, będą zanikać, będą stawały się zabytkami muzealnymi, siedliskiem banków, sklepów, składów, magazynami krajów, składami towarów — a powstaną nowe miasta-ogrody, miasta-siedziby, wśród pól, lasów, wzgórz rozciągnięte, rozwleczone po okolicach, wzdłuż linii elektrycznych kolei i tramwajów.

Renesans - praca klasowa

  RENESANS – PRACA KLASOWA Z KULTURY I LITERATURY ZAGADNIENIA Nazwa i ramy czasowe epoki. Dlaczego renesans jest epoką odkryć? Klu...